Podróż portugalia, hiszpania, francja, włochy
czas: sierpień-wrzesień 2008 - 3 tygodnie
osoby: ja, miki, sechu i zalef
fundusze: 1200 zł
wydaki: 600zł - ropa, 300 zł - jedzenie, reszta - Porto i tego typu przyjemności ;), nocleg - 0 gr
wspomnienia - bezcenne
Właściwie to wszystko przez Gaudiego i ten lazur którego nie ma nasz Bałtyk :) Chłopacy nie mieli nic przeciwko żeby gdzieś wyskoczyć, było im wszystko jedno gdzie byle tylko nie siedzieć na miejscu...
Po odebraniu Zalefa z dworca głównego w Szczecinie (biedak się naczekał, bo trochę nam zeszło zanim wszystko upchaliśmy do bagażnika) i ruszylismy. Pierwszą przystanią było mieszkanie Szaciego i Maryli w Duren. Razem z Szacim pojechaliśmy zobaczyć kopalnię odkrywkową, nie będę pisać przy jakiej miejscowości bo za jakiś czas może jej już nie być, w każdym bądź razie nie daleko Duren. Zrobiła na nas ogromne wrażenie, a zwłaszcza tablice z mapką na której było pokazane jaki mały obszar my widzimy. Mnie jeszcze zainteresował automatyczny system pomiarowy - jechałam na ćwiczenia terenowe z uczelni na Żelazny Most żeby zobaczyć słupy pod ten system który kieeeedyś będzie, a tu w Niemczech rzecz całkowicie normalna...
Pomimo tego że u Szaciego i Maryli baaardzo fajnie się siedziało, trzeba było ruszyć dalej. Oczywiście mieliśmy wyruszyć bardzo wcześnie, ale chłopacy zasiedzieli się z Szacim wieczorem...No ale ruszylismy, naszym celem był Paryż, ale po drodze poprostu zachwycił nas Laon, do tego stopnia że o Paryżu zapomnieliśmy. Cała miejscowość położona jest w dole wzniesienia, na którym usytuowane jest stare miasto. Jadąc w kierunku Paryża nie można nie zauważyć tej miejscowości, już od paru kilometrów bije po oczach gotycka katedra łudząco podobna do paryskiej Notre Dame - obie tak samo się nazywają. Porzuciliśmy gdzieś po drodze samochód i poszliśmy podziwiać. Katedra wyróznia się tym, że rynny zakończone są postaciami zwierząt, np. głowami krów, w środku trafilismy na koncert organowy, i takim sposobem katedra Notre Dame w Paryżu nie zrobiła na nas żadnego wrażenia...
paryż 2009-02-10
chambord 2009-02-10
chenonceaux 2009-02-10
bordeaux 2009-02-10
san sebastian 2009-02-10
bilbao 2009-02-10
lugo 2009-02-10
Z lugo niestety nie mamy żadnych zdjęć ponieważ te które zrobiliśmy nie wyszły - był to jedyny dzień podczas naszej trzytygodniowej wyprawy kiedy padał deszcz. Miejscowość warto zobaczyć głównie ze względu na ciągnące się kilometrami mury obronne z czasów rzymskich oraz zabytkowego centrum miasta, które szokuje kontrastami. Główne uliczki pięknie zrobione, luksusowe sklepy, restauracje, ale jak się zejdzie z głównej ulicy to aż strach. Powybijane szyby, wejścia pozabijane dechami i czerwone lampy w oknach...
I to co nas uderzyło poraz pierwszy w Hiszpanach to ich dziwny zwyczaj zrzucania w barach wszystkiego na podłogę - oni tam nie mają śmietników, byle chusteczka, wykałaczka czy frytka ląduje od razu na ziemi i o dziwo wszyscy tak robią i nikomu nie przeszkadza przyklejona fryta do japonka...
santiago de compostela 2009-02-10
porto 2009-02-10
salamanka 2009-02-10
W Salamance głównie chcielismy zobaczyć barokowy Plaza Mayor - główny plac miasta (ponoć najpiękniejszy w Hiszpanii) - trzeba przyznać robi wrażenie, zwłaszcza liczba kolumn, łuków i zdobień z portretami królów hiszpańskiech czy Krzysztofa Kolumba. Salamanka zyskała miano Ciudad de Oro - Złotego Miasta, a to głównie z powodu zastosowanego do budowli miasta piaskowca, który zdominował całe miasto. Jest tutaj też najstarszy uniwersytet w Hiszpanii, kiedyś o międzynarodowej sławie, dziś o nieco mniejszym prestiżu. Ponoć na 150 tys. mieszkańców przypada niecałe 48 tys. studentów! Warto tutaj jeszcze zobaczyć Dom Muszli - Casa de las Conchas, z wymurowanymi 400 muszlami małży jako symbolu pielgrzymów zmierzających do Santiago de Compostela. Koniecznie trzeba jeszcze zobaczyć katedrę Catedral Vieja i Nueva.
Salamanka kojarzy mi się głównie z naszym najlepszym noclegiem oraz najlepszym obiadem: kurczakiem i papryką z grilla z kaszą kuskus z ostrym sosem do kiełbasek...
segovia 2009-02-10
saragossa 2009-02-10
barcelona 2009-02-10
No i nareszcie Gaudi....jak dla mnie jeden z ważniejszych punktów naszej wyprawy :) Zaczeliśmy od Parku Guella, pomijając już zwiedzanie camp nou, gdzie koniecznie trzeba zobaczyć:
- bramę wejściową z kutego żelaza wraz z przyległymi do niej pawilonami
- schody wejściowe do parku z wielkim jaszczurem
- salę kolumnową liczącą 86 kolumn które służą jako odprowadzenie wody z tarasu
- taras nad salą kolumnową z ławką ozdobioną drobnymi pokruszonymi płytkami według pomysłów robotników pracujących przy jej budowie
- dom, w którym mieszkał Gaudí zanim przeprowadził się do budynku przy bazylice Sagrada Familia - obecnie jest tutaj muzem poświęcone architektowi
Park początkowo według projektu miał być osiedlem mieszkalnym dla bogatszych mieszkańców Barcelony, jednakże nie udało się zrealizować tego pomysłu ze wzgledu na małe zainteresowanie tymi terenami gdy jeszcze były to obrzeża Barcelony. Polecam widok na Barcelone z jednego ze wzgórz parku, po drodze można spotkać symaptyczne kocurki :)
Oczywiście koniecznie trzeba zobaczyć bazylikę Sagrada Familia, miejsce pochówku Gaudiego, który zginał w wyniku potrącenia go przez tramwaj, ukończenie jej przewiduje się w roku 2040..czyli jakieś 160 lat po rozpoczęciu budowy, ostatecznie najwyższa wieża ma liczyć 172 metry, co da bazylice pierwszeństwo w rankingu na najwyższą budowę sakralną na świecie.
Obejrzeliśmy również: Casa Mila i Casa Batllo, ale niestety ich uroki podziwialiśmy tylko z zewnątrz...kiedyś jeszcze napewno odwiedzę Barcelonę :)
millau 2009-02-10
pont du gard 2009-02-10
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
żaden hotel nie zapewni tylu wrażeń :)
-
Ago! jestem jak najbardziej "za" za takim podróżowaniem.
Ja objechałam europę południową rowerem, spałam, podobnie jak TY, gdzie nas noc zaskoczy i uważam, że nic nie zastąpi takiego sposobu zwiedzania. Żaden hotel. Teraz przesiadłam się co prawda do samochodu ale nocuję nadal pod chmurką lub w namiocie. Nawet Islandię objechałam dookoła (autkiem) ale śpiąc w namiocie.
Wspomnienia bezcenne.... -
te skorpiony to są akurat tam gdzie plaże są piaszczyste, czyli na Krku, tylko dwa razy widziałem więc chyba nie jest źle ... ;)
-
mam nadzieje, że pozytywnych emocji :)
a tymi skorpionami to będę chłopaków straszyć, może wreszcie się zgodzą na jakiś camping ;) -
na pewno będzie więcej.... emocji...
znając plaże zachodniej części bałkanów oraz możliowść natrafienia gdzieniegdzie na skorpiony, nad brzegiem raczej nie będziecie nocować??? ;)
będzie inaczej... pewne :) -
i na santorini :), ależ oczywiście że mamy zaplanowane! z tym podłączeniem może być problem bo chętnych nie brakuje, a jak skopiujesz pomysł to będę się bardzo cieszyć, bo właśnie po to dołączyłam do kolumbera, żeby inni mogli skorzystać z tego co zobaczyliśmy tak jak i my korzystamy z doświadczeń innych :) a w tym roku planujemy objechać półwysep bałkański z małym wypadem do turcji :), mam nadzieje że to 1200zł na więcej zwiedzania w tym przypadku nam pozwoli
-
ale fajna wycieczka. a czy planujecie coś podobnego w tym roku i czy można się podłączyć, ewentualnie skopiować pomysł :-) ?
-
I na Hawajach :)
-
true true :)
jeszcze dom w hiszpanii, ewentualnie może być karaibach ;) -
właśnie tak się cały czas zastanawiam czy przyczepa czy kamper - wszystko ma swoje zalety i wady, przyczepa zwalnia podróż ale też można ją gdzieś zostawić i objechać jakieś trudno dostępne miejsca samym samochodem, całe szczęście mam dużo czasu do namysłu ;)
-
lepiej na kampera zbieraj :), przyczepa jest OK, ale strasznie potrafi człowieka zwolnić no i trzeba umieć z nią jeżdzić bo zarzuca :)
-
też się najeździłam trochę na stopa, dużo ciekawiej niż na jakiejś zorganizowanej wycieczce, dużo ciekawych rzeczy o odwiedzanym miejscu można się dowiedzieć od osób które zabierają, a z tą przyczepą to wiem że i tak nie wypali bo zamiast wydać na nią pieniądze znowu gdzieś pojedziemy tylko ze śpiworami :)
-
ja tam na namioty nie narzekam, za mładu tylko tak się nocowało :)
ale najbardziej to nie lubie miejsc noclegowych z czterech ścian i łóżka... typu koszary/ kolonie :/
śpi się na "oby do rana" a potem sru dalej -
e, spokojnie, na to zawsze przyjdzie jeszcze czas. ja też tak podróżowałam, tylko jeszcze mniej burżujsko, bo plątałam się po dworcach i nie stroniłam od autostopu. ale wynik finansowy bardzo ciekawy i godny pozazdroszczenia.
zresztą podróże low budget bardziej mnie ciekawią - co za sztuka podróżować, jak się ma kasę?? żadna. żadniutka! -
to ja się musiałam godzić, tak to już jest jak się jedzie z trzema facetami ;)
tylko w cannes był zakaz spania na plaży pod chmurką, wrzucę zdjęcie ze znakiem, bo jest całkiem ciekawe :), tak to jedynie nie można było rozbijać namiotów na całe szczęście :)
ja też się chyba starzeję bo zaczynam rozważać zakup przyczepy kempingowej :) -
O to całkowicie nie moje klimaty, za stary już jestem :))
-
nie powiem.... ciekawe rozwiązanie :)
zwłaszcza ze spaniem, straże raczej nie pozwalają na spanie w miejscach publicznych :) co gorliwsi nawet w aucie :|
pozazdrościć kompanów, że się na takie coś godzili -
spaliśmy głównie na plażach pod chmurką, dwa razy tylko zdarzyło się, że spaliśmy w namiocie, jeśli spaliśmy na plaży to problemu z prysznicem nie było, ponieważ zaraz po przebudzeniu kąpaliśmy się w morzu, w celu schłodzenia :) a następnie pod prysznicem, który był praktycznie na każdej plaży lub też korzystaliśmy z pryszniców na stacjach benzynowych
-
6l ... no to nieźle
OK, w takim razie.... gdzie spaliście? lub raczej... gdzie się myliscie ;) -
jechaliśmy w 4 :), a autko pali 6l :)
-
nocleg - 0zł
jedzenie 300zł
600zł na paliwo? to ile auto pali?
jak to mozliwe?
szczerze pytam :)
Jestem zachwycona całością, ale frajda !
Pozdrawiam serdecznie :)